sobota, 7 maja 2016

BLW moimi oczami

Trochę o metodzie BLW czyli Baby Led Weaning, a po naszemu Bobas Lubi Wybór.

Kiedy urodziłam Lili nie myślałam o tym w jaki sposób będę rozszerzać jej dietę. Później koleżanka opowiedziała mi o BLW i tak się zaczęła nasza przygoda. Przez pierwsze pół roku życia Lila jadła tylko mleko, głównie modyfikowane. Później wprowadzaliśmy różne produkty nie zastanawiając się za bardzo co można, a czego nie ;) Oczywiście jest kilka rzeczy których lepiej niemowlakom nie podawać, ale poza tym można szaleć! Lila dostawała świeże owoce, warzywa - właściwie to jadała to co my. Przez kilka pierwszych miesięcy nie soliłam jedzenia, no i nigdy nie dodawałam "chemii" typu kostki rosołowe i inne polepszacze. Cały czas Lila je niewiele mięsa (bo uważam że ono nie jest za zdrowe), cały czas nie je cukru (oprócz sporadycznych sytuacji typu urodzinki). Mieliśmy ogromny kryzys jedzeniowy, mniej więcej jak mała skończyła rok. Był to czas kiedy wycofywałam mleko modyfikowane. Lila niewiele jadła. Jedzenie stało się dla nas koszmarem. Mimo, że czytałam książkę o BLW byłam przerażona. Na szczęście przetrwaliśmy kryzys i teraz jest dobrze. Cały czas powtarzałam sobie ze dziecko nie jest się w stanie zagłodzić, to była nasza mantra przez 3 miesiące. Ale zazdrościłam wtedy koleżankom, których dzieciaki kończyły jeść jak kończyło się jedzenie :) Nigdy jednak nie wpychaliśmy w Lilkę jedzenia i nie stosowaliśmy sztuczek typu "leci samolocik". Takie metody zachęcania do jedzenia mają zupełnie odwrotny skutek.


Do rozszerzenia diety Teo podeszłam na większym luzie. Dłużej czekaliśmy, bo pierwsze doświadczenie z innym jedzeniem niż mleczko, mały miał jak skończył 7 miesięcy. Poczekałam ponieważ wcale mi się do tego nie śpieszy (ach ten bałagan!!!), a Teo średnio siedzi. W BLW jest zasada, że tylko samodzielnie siedzące dzieci mogą zacząć poznawać nowe smaki. Przyznam szczerze, że o wiele lepiej to wyszło niż z Lilą. Nie wiem czy to kwestia wieku, czy dziecka. Teo w ogóle się nie krztusi jedzeniem i super sobie radzi. No pewnie że większość jedzonka ląduje na ziemi, ale całkiem sporo znajduje się w brzuszku. Wiadomo skąd to wiem...

Podsumowując BLW. Dziecko może samo decydować co zje (z tego co mu przygotujemy) i ile zje. Dodatkowo odpada nam robienie papek ze wszystkiego, bądź wydawanie fortuny na jedzenie słoiczkowe. Dzieci czasem się krztuszą, ale nie ma się czego bać! Jest to naturalny odruch, dzieci muszą się nauczyć odkrztuszania i radzenia sobie z jedzeniem. Oczywiście dawanie malutkiemu dziecku surowej marchewki w plasterkach lub kosteczce nie jest najlepszym pomysłem. Tego typu twarde rzeczy można dać pokrojone w słupki bądź w całości. Za to z winogronami w całości maluch sobie świetnie poradzi. Większość osób pomyśli pewnie, że dziecko nie mające zębów nie da sobie rady z "normalnym" jedzeniem. Nic bardziej mylnego, dziąsła potrafią wszystko pogryźć. Do tego rozmiękczająca ślina (czasem się zastanawiam czy nie ma w niej kwasu) i żadne jedzenie nam nie straszne! Z BLW z pewnością jest więcej bałaganu, jednak dziecko szybko uczy się o co chodzi w jedzeniu i później jest nam dużo łatwiej ;)

Teraz trochę o moich doświadczeniach z około jedzeniowym osprzętem.

O krzesełkach:
Kiedy Lila była chrzczona (miała 3 miesiące) babcia kupiła dla niej w prezencie krzesełko Chicco Polly 3w1. Przez pierwsze 3 miesiące byłam nim zachwycona. Miało taką opcję, że dziecko leżało. Wiadomo, że z wysokości świat jest ciekawszy, więc Lila była zadowolona, a ja mogłam wypić ciepłą kawę. Potem zaczęła się zabawa. Czyszczenia i mycia krzesełka nie było końca. Z ulgą przesadziliśmy Lili do krzesełka Antilop z IKEA. Używaliśmy go z tacką. W między czasie z większą lub mniejszą częstotliwością polowałam na portalach sprzedażowych na Tripp Trapp Stokke, ale jakoś nigdy nie zdecydowałam się na zakup. Później urodził się Teoś. Kiedy mieliśmy go ochrzcić w ramach prezentu poprosiliśmy rodzinę o zrzutkę na Tripp Trapp. Teoś miał wtedy 4 miesiące i był za mały na krzesełko, natomiast Lili od razu przypadło ono do gustu i uznała że jest jej. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że to dla Teosia. Pozostało nam kupić drugie ;) Jestem z niego bardzo zadowolona. Jak dzieci zaczną przy jedzeniu siedzieć na zwykłych krzesełkach to Tripp Trapp będą u nich w pokoju przy biurkach. W końcu to krzesełko rośnie razem z dzieckiem.

O talerzykach:
Lila jadła z miseczki i talerzyka z IKEA lub innych małych miseczek, które mieliśmy w domu. Miseczki niestety często lądowały na ziemi. W efekcie na początku kładliśmy jej jedzenie na tackę krzesełka. Zanim zaczęliśmy rozszerzać dietę Teosiowi zobaczyłam na Facebooku talerzyki połączone z matą firmy EZPZ. Kiedy jedna z babć zapytała co byśmy chcieli dla dzieci od zajączka, nie zastanawialiśmy się długo. Talerzyk jest zrobiony z silikonu, przyczepia się do stołu i nie ma opcji żeby Teo go zrzucił. Nie odbarwia się i bardzo łatwo się go myje. Nie mieści się na wszystkich stolikach z krzesełkami. My nie mamy tego problemu bo dzieci jedzą razem z nami przy stole. Używamy talerzyk intensywnie dwa razy dziennie od miesiąca i bardzo go polubiłam.

O kubeczkach:
Wiedziałam od początku że niekapki i butelki to, z logopedycznego punktu widzenia, nie jest najlepszy pomysł. Zdecydowałam się na kubeczek DOIDY. Jest on tak jakby przekrzywiony. Cały patent polega na tym, że dziecku ciężko zrozumieć, że do picia trzeba odchylać głowę do tyłu. W przekrzywionym kubeczku nie trzeba ;) Początkowo Lili było bardzo trudno z niego pić i większość wody było na bluzce. Z czasem się nauczyła. Później piła bez problemu z normalnych szklanek i kubków. Jak miała koło roku wodę na drogę zabierałam w bidonie ze słomką. Lila bardzo szybko załapała jak z niego pić. Na razie nie podaję Teo picia. Ale wiem, że na pewno zacznę od DOIDY, muszę tylko kupić nowy. Lili jest w liliowym kolorze. Poza tym wiem, że go nie odda bratu.

O sztućcach:
Bardzo szybko podawaliśmy Lili sztućce. Oczywiście milion razy zrzuciła je na ziemię. Potem pomału uczyła się ich używać i teraz w wieku dwóch lat całkiem sprawnie się nimi posługuje. Kupiliśmy jej komplet sztućców dla dzieci w Lidlu. Zrobione są ze stali szlachetnej. To było dla mnie ważne, chcę żeby dzieci poznawały świat taki jakim jest. Dlatego nie mieliśmy plastikowych sztućców.

To chyba na tyle, możecie sobie teraz pooglądać nasze jedzeniowe przygody!

Przykładowe śniadanko Lili z początków rozszerzania diety

Raz, dwa, trzy start! Rozszerzamy dietę! (krzesełko Chicco Polly 3w1)

Psy lubią rozszerzanie diety! (krzesełko Antilop IKEA)

Liluś zajada grejpfruta (krzesełko Antilop IKEA)

Przykładowy obiadek rocznej Lili (sztućce Lidl)

A tak sobie 15 miesięczna Lila radzi z widelcem (krzesełko Antilop IKEA)

Teoś zajada (krzesełko Stokke Tripp Trapp, talerzyk-mata EZPZ)

Przykładowe śniadanko Teo (talerzyk-mata EZPZ)

Lubię jeść!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz